Krwawa zemsta – Joanna Chmielewska

Krwawa zemsta to najnowsza powieść Joanny Chmielewskiej. Niestety nie tak udana jak wcześniejsze dzieła autorki.  Prawdą jest, że czytam książki Chmielewskiej z przyzwyczajenia, bo uwielbiam jej poczucie humoru i sposób przedstawienia ludzkiej głupoty. Zarówno męskiej jak i żeńskiej strony.  Jednak mimo mojej ogromnej sympatii wobec pisarki, nie mogę nie zauważyć, że Chmielewska wbrew przysłowiu, im starsza tym jest gorsza. Niby pomysł na książkę dobry, humor prawie jak Chmielewska, postacie też zawierają w sobie coś ze stylu autorki, ale jednak to nie to samo.
Jakby ktoś wziął najlepsze książki pisarki, powybierał wątki i postacie i połączył w jedno. Tylko że wychodzi z tego misz – masz nie do opanowania. Ale zacznijmy od początku.


Już pojedyncza zemsta smakuje słodko, ale jeśli nagle dokonuje się ich kilka i to w niezwykle oryginalny sposób…
Celem okazuje się niezbędny element anatomii kobiecej po żmudnym kursie akrobacji cyrkowej, wykorzystywany perfidnie i z wyrachowaniem, szerząc zamęt i mnóstwo zawirowań damsko-męskich.
Pewien oprych ze złamanym sercem, po latach poszukiwań, odnajduje niewierną. Niczego niepodejrzewająca żona czyta absurdalny pozew rozwodowy. Omotany erotycznym szaleństwem mąż żąda separacji od stołu i łoża, acz z mizernym skutkiem…
Emocje szaleją w biurze projektów i na terenie budowy przyszłego wesołego miasteczka. Heroina romansów opala zasadniczą część ciała kawałkami i w ciągłym ruchu. Zewsząd nadlatują krwiożercze kawałki drutów kolczastych, butelki z kwasem i przedpotopowe narzędzia tortur…
A w środku tego wszystkiego potomek historycznych wikingów, o uzębieniu całkiem normalnego koloru, spokojnie wcina hektolitry polskich flaków…*


Sam pomysł zemsty na tyłku bardzo mi się podoba. Ale już wykonanie, momentami budziło we mnie niesmak. I właściwie nie potrafię określić dlaczego.  Bardzo podobali mi się bohaterowie książki. Być może dlatego, że ewidentnie kojarzyli się z postaciami z Wszyscy jesteśmy podejrzani. Chociaż tamta ‘ekipa’ była bardziej pokręcona. Ale w Krwawej zemście nagromadzenie osób o specyficznym podejściu do życia stwarza równie wybuchowy efekt. Śmiałam się owszem, wielokrotnie. Ale nie płakałam ze śmiechu. Mam wrażenie, że Chmielewskiej wraz z wiekiem stępił się również nieco humor.

Największą wadą książki było dla mnie osadzenie fabuły wokół zemsty, a nie wokół morderstwa, które zostało potraktowane marginesowo do tego stopnia, że zapomniałam, że ono w ogóle było.

Poza tym wszystko po staremu, jak to u Chmielewskiej. Trochę śmiesznie, trochę straszno. Podobała mi się scena, w której Dominik ryczał. No i Harald. Szwed wcinający flaki, latający po krzakach i strzelający fotki. Bomba! Ale autorka zawsze potrafiła stworzyć barwne charaktery, przypisując im cechy tak nietypowe, że realne istnienie takiej osoby było nie do wyobrażenia. I na szczęście potrafi to nadal.

Podsumowując, Krwawa zemsta to powieść przeciętna pod wieloma względami, fabuły, prowadzenia wątku, dialogów. Wyższą notę mogę postawić za kreacje postaci i kilka scen, które mnie rozbawiły.
A tak w jednym zdaniu. Fani i tak przeczytają, a tym którzy jeszcze nie znają książek Joanny Chmielewskiej radzę zacząć od jej kryminałów z okresu PRL-u. 
Ps. I jedna uwaga. W całej książce ani jednego błędu, ani jednej literówki. A w nocie wydawniczej jest. I tego już nie potrafię zrozumieć. 
* nota wydawcy