Rodzina Borgiów – Mario Puzo

„Rodzina Borgiów” Mario Puzo została wydana już po jego śmierci. Książkę dokończyła partnerka pisarza. W posłowiu przytacza rozmowę z mężem, który stwierdza „Lukrecja była dobrą dziewczyną”*.


Dlaczego przytoczyłam to zdanie? Z prostego powodu. Rodzina Borgiów znana jest na świecie przede wszystkim z powodu Lukrecji Borgii. Opisywanej często w literaturze jako okrutnej morderczyni kolejnych mężów, znanej z rozwiązłości i dzieci z nieprawego łoża, podczas gdy tak naprawdę była to nieszczęśliwa zakochana kobieta, nie mająca wpływu na własne życie. Dopiero na drugim miejscu rozpoznawalny jest Rodrigo Borgia, czyli papież Aleksander VI, zakłamany, bezwzględny i okrutny.

Mario Puzo był zafascynowany tą hiszpańską familią, która potrafiła zawładnąć Rzymem do tego stopnia, że wpisała się na karty historii na zawsze. Wiele lat przygotowywał się do napisania powieści o Borgiach, co w efekcie przyniosło mu ogromną wiedzę o tej rodzinie. Uważał, że Borgiowie byli pierwszą włoską mafią, o czym zresztą świadczy oryginalny tytuł powieści „The Family”. Rodziną, którą rządzi silmy ojciec (don) posiadający wpływy i bogactwa, mający tyle samo przyjaciół, co wrogów. Zarządzający „szczęściem” swoich dzieci zgodnie z zamiarami i potrzebami politycznymi. Rodrigo Borgia miał plan na życie dla wszystkich swoich pociech. Jako papież miał władzę, która pozwalała mu wpływać na włoskie rodziny i negocjować warunki kolejnych ślubnych kontraktów swoich dzieci. Już jako kardynał wiedział, jaki los czeka Cezara, Juana, Lukrecję i Jofre. W zasadzie role wybrał dobrze, tylko obsadę źle. Cezar, urodzony wojownik został kardynałem, Juan, kochający doczesne przyjemności, kapitanem wojsk papieskich, Lukrecja, pełna miłości do brata Cezara, kolejno była wydawana za mąż ze względów politycznych i najmłodszy Jofre, prawdopodobnie najmniej rozgarnięty, ale też najbardziej kochający ludzi, ożeniony z rozpustną Sancią.

Autor świetnie uchwycił wszystkie wady i zalety poszczególnych bohaterów. I mimo, że przedstawił Borgiów, zresztą zgodnie z prawdą, jako okrutników, to bohaterowie są dla czytelnika pociągający. Rodrigo Borgia – kardynał, papież, chciwy, okrutny, żądny władzy, nienawistny, obłudny, ale  i przepełniony miłością do swych dzieci.  Był uosobieniem najgorszych cech ludzkich, a mimo to czytelnik go lubi. Jest zafascynowany, zaintrygowany. A należy zaznaczyć, że wszystkie postacie autor zbudował w ten sposób. Tutaj nie ma podziału na czarne i białe, nie pojawiają się też szarości, zło miesza się z dobrem.

Jak już wspomniałam, Puzo uważał, że Borgiowie byli pierwszą rodzinną mafią i tak też ich przedstawił w powieści. Jako rodzina szanowali się i kochali wzajemnie, jednocześnie żywiąc urazy i nienawiść. Jednak w obliczu zagrożenia zawsze stawali zwartym szeregiem obok siebie. Ze swoimi wrogami rozprawiali się podstępnie i okrutnie. Mieli na swoich usługach zawodowego mordercę, co zresztą było tajemnicą poliszynela. Mordowali, truli i gwałcili. Wszędzie mieli swoich szpicli i wiedzieli o każdej plotce i każdym spisku, zawiązanym na terenie Italii. Podbijali kolejne miasta, a tych których nie dało się wziąć siłą, wciągali pod swoje rządy przy pomocy małżeństw.

Mario Puzo przedstawił dzieje rodu Borgiów na tle renesansowych Włoch w sposób tak ciekawy, że nawet czytelnik nie lubiący powieści historycznych, nie będzie znudzony. Nie ma tu natłoku wydarzeń, dat i nazwisk. A mimo to, autor przemyca między poszczególnymi zdaniami odkrycia Kolumba, wynalazki Leonarda da Vinci, malarstwo Botticellego, postacie takie jak Ludovico Sforza czy Niccolo Machiavelli.

Rzadko się zdarza, aby książka napisana tak prostym językiem, tak genialnie oddawała realia opisywanych czasów. Biegałam z Lukrecją po łąkach Lago di Argento, zdobywałam z Cezarem kolejne miasta i rozmyślałam z Aleksandrem VI w Sali Wiary. Wysłuchiwałam kazań Savonaroli i sprawozdań Machiavellego. Przez czterysta stron żyłam w renesansowych Włoszech i było to niezwykłe życie.

*Mario Puzo „Rodzina Borgiów”, wyd. Albatros A Kuryłowicz 2002.