Taniec z aniołem – Ake Edwardson

Kolejna gwiazda na skandynawskim firmamencie kryminalnym! Åke Edwardson pisze od lat, ale dopiero od niedawna jego powieści tłumaczone są na język polski. Obecnie dostępne są trzy „Taniec z aniołem”, „Wołanie z oddali” i „Słońce i cień”.

„Taniec z aniołem” jest pierwszą z dziesięciu książek o komisarzu Eriku Winterze. Zabrałam się za czytanie z dużym zainteresowaniem, bo wreszcie kryminał, gdzie głównym bohaterem jest policjant, a nie dziennikarz czy pisarka.
Zaczyna się oczywiście od morderstwa, a raczej dwóch morderstw popełnionych w dwóch jakże odległych od siebie miejscach – Londynie i Göteborgu. Policja obu miast współpracuje, aby rozwiązać zagadkę. Komisarz Winter i jego zespół kroczą niebezpiecznymi ścieżkami działającej w podziemiu branży porno. Poznajemy nie tylko głównego bohatera, ale także jego rodzinę i przede wszystkim współpracowników: nieco rasistowskiego na pierwszy rzut oka Haldersa, czarnoskórą Anetę Djanali, młodego Bergenhema, doświadczonego Ringmara i dopiero co przydzieloną do wydziału kryminalnego Sarę Helander. Ludzi tak różnych, a jednak świetnie dogadujących się ze sobą. 

Najbardziej intrygującą postacią jest sam komisarz Winter. Trzydziestosiedmioletni, kawaler, oczywiście przstojny, w garniturach od Ermenegildo Zegny, koszulach kupowanych w Londynie, słuchający Johna Coltrane’a. Jakże inny jest on od znanych nam amerykańskich detektywów rozwiązujących zagadki z kawą w jednej i pączkiem w drugiej ręce. Winter nie lubi zobowiązań w życiu prywatnym, za to jest najmłodszym komisarzem w historii göteborskiego wydziału kryminalnego. 

Co mi się podobało, a jednocześnie raziło? Denerwował mnie sposób, w jaki autor prowadził wątek morderstw i śledztwa. Cały czas miałam wrażenie, że nic się nie dzieje, że śledztwo nie posuwa się naprzód. Jak dla mnie trochę za mało było wydarzeń związanych z szukaniem mordercy, a za dużo zupełnie niepotrzebnych wydawałoby się opisów pobytu Wintera w Londynie, jego przemyśleń, problemów. Jednak po przeczytaniu całej powieści, uznałam że ta filozofia wpasowuje się w konstrukcję postaci i bez nich Erik Winter nie byłby sobą. Snobem, ale i perfekcjonistą w każdym calu. 

 

Książka nasycona jest psychologią. Podaną w prosty i przystępny sposób. Nie nudzi, ale wymaga skupienia i zmusza do myślenia. I właśnie ta psychologia sprawia, że czytelnik odnosi wrażenie, iż wątek śledztwa prowadzony jest beztrosko i byle jak, jakby nic się nie działo. Bo spostrzeżenia i przemyślenia Wintera odrywają nas od właściwej fabuły. Zaczynamy się zastanawiać nad własnym życiem i problemami, jednocześnie żyjąc życiem bohatera „Tańca z aniołem”.