Płomienna 17

Nie wytrzymałam po przeczytaniu „Obłędnej 16” i od razu zabrałam się za „Płomienną 17”. Ach działo się działo. Porwano Vinniego. Stephanie go wprawdzie nie znosi, ale to jednak jej szef. Nie ma szefa, nie pracy, nie ma pracy nie ma pieniędzy, co więc miała robić. Razem z Connie i Lulą zakasała rękawy i wzięła się do pracy. A, że najlepiej wychodzą jej niezapowiedziane akcje, to i tym razem ratowanie Vincenta Pluma odbywało się w śliwkowym stylu. A na dodatek, jakby Stephanie miała mało problemów, zrobiło się gorąco i płomiennie w kontaktach na linii Morelli – Stephanie – Komandos. A wszystko przez vordo. No przecież na to Śliwka nie miała żadnego wpływu

Janet Evanovich nie zawodzi. Stephanie Plum nie zawodzi. Jest śmiesznie, jest strasznie, przewidywalne staje się nieprzewidywalne, a wszystko w gorącej otoczce miłości. Czytałam z wypiekami na twarzy, bo to co Śliwka wyprawia w tej części przechodzi wszystko. Nawet siebie przeszła. Oczywiście aktywnie pomaga – nie pomaga jej Lula, ale i Connie wrzuca swoje trzy grosze do akcji ratunkowej szefa. Ale faceci wszystko komplikują. I babka Bella. Jakby chociaż raz nie mogło być normalnie. Ale przecież to Stephanie Plum – tu nic nie może być normalnie.