Mieszkanie kontra dom

źródło: unsplash.com/ by Cho Eunseong
Każdy ma jakieś preferencje co do miejsca zamieszkania. Jedni wolą duże, tętniące życiem miasto, inni małe miejscowości lub wsie. Część chciałaby zamieszkać w starej kamienicy z historią, a część w bloku na strzeżonym osiedlu.  Jednym marzą się wypasione apartamenty, drugim wygodne, przestronne mieszkania, a jeszcze innym własny dom, nawet jeśli zgodnie z powiedzeniem będzie to ‘ciasne ale własne’.  I właśnie o tym chciałabym powiedzieć kilka słów.

Przez dziewiętnaście lat mieszkałam na trzecim piętrze w starej (rozpadającej się coraz bardziej z każdym rokiem – nie ma co ukrywać) kamienicy w centrum Krakowa. Miałam blisko wszystkie możliwe atrakcje, Rynek, sklepy (galerie zaczęły powstawać już po mojej przeprowadzce)  i przede wszystkim puby i kluby, co było dla mnie ogromną zaletą, bo uwielbiam tańczyć.

Miałam też sąsiadów dookoła, co niekoniecznie było dla mnie zaletą, dodatkowe atrakcje w postaci przeciekającego dachu – przywilej mieszkających na ostatnim piętrze, upał w lecie, zimno w zimie, a czasem jakiś szczur się trafił na schodach.  A potem przeprowadziłam się do domu pod miastem.  I nie był to dla mnie żaden szok. Żaden problem, że teraz muszę dojeżdżać busem (autobus wtedy u mnie jeszcze nie jeździł, a jazda busem spod domu do samego centrum to było 25-30 minut) na uczelnię, że jak idę na imprezę to albo wracam taksówką za 40 zł, albo śpię u koleżanki. 

Przestawiłam się na podmiejsko-wiejskie życie bardzo szybko. Ale nie ukrywajmy, nie każdy nadaje się do mieszkania w domu. Dom to nie tylko własny ogródek, kawałek trawnika i grille w lecie. To także większa powierzchnia do sprzątania, koszenie trawy latem i odśnieżanie podjazdu w zimie. Trzeba pamiętać, że piec centralnego ogrzewania wymaga przeglądu, a jak masz na węgiel to dochodzi ładowanie tego węgla codziennie od października do marca. Jak nie masz kanalizacji tylko szambo to trzeba pamiętać, żeby co jakiś czas wołać odpowiednich panów, żeby je wyczyścili.  Mówi się, że w domu zawsze jest coś do roboty i taka jest prawda. Zawsze coś się znajdzie. Zwłaszcza wiosną i latem, bo wtedy też chęci i energii więcej. Ale i zimą patrzycie w kuchni kurz na szafkach, no to może posprzątam. Innym razem przejrzysz komodę ze szpargałami, albo poukładasz książki. Ledwo wyremontujesz dół, już góra woła o remont. Skończysz plewić ogródek warzywny, to kwiatki wołają o pomoc.

Dom to nie tylko przyjemności w postaci braku bliskich sąsiadów, możliwości wypicia porannej kawy na tarasie, czy wypuszczenia dzieci do ogrodu zamiast codziennych pielgrzymek do parku. To także mnóstwo obowiązków, często ukrytych, niepozornych, a zajmujących mnóstwo czasu  i energii, więc jeśli marzy Ci się własny dom to przemyśl dokładnie wszystkie za i przeciw. Ja bym nie zamieniła już domu na mieszkanie, ale nie każdy jest na to gotowy. Niektórzy żyją pełnią życia tylko w mieście, gdzie ruch i gwar, inni wolą spokojniejsze klimaty. A ty do której grupy należysz?