Lista rzeczy do zrobienia przed zombie apokalipsą

Wpis sponsorowany przez Gosiarellę
No wiecie, napomknęłam, że też zrobię listę rzeczy do zrobienia przed zombie apokalipsą (chociaż ja nie znoszę zombie) i teraz już muszę ją spisać, bo mnie Gosiarella udusi (albo naśle zombie z różowymi widłami).

Nie zaczyna się zdania od więc, a więc chciałabym:
Pogłaskać chmurę (jak w reklamie Skittles). Gosiarella chciałaby zobaczyć jak żyrafa sika skittlesami, a ja bym wolała pogłaskać chmurę, choć mam nadzieję, że nie poraziłaby mnie piorunem. A propos głaskania, to marzy mi się również pogłaskanie kilku zwierzątek kangura, koali (podobno nie są sympatyczne) i pandy. Są takie słodkie, choć koale ponoć bywają często agresywne.  No i dobrze byłoby pogłaskać je w wersji żywej, a nie żywego trupa. Nie lubię zombie.


Zrobić zakupy w Mediolanie. No przecież jestem kobietą! Tak marzą mi się zakupy w Mediolanie, nie w Paryżu, tylko we włoskiej stolicy mody. Ewentualnie mógłby jeszcze być Nowy Jork, ale tam dla mnie za dużo szumu. Mediolan jest elegancki, światowy, a jednocześnie jakiś taki romantyczny, z własną historią. Jest tam cała dzielnica z samymi butikami najsłynniejszych projektantów i pasowałby zrobić w nich mega zakupy zanim wpadną zombiaki i podrą wszystkie Prady, Armani i Versace.
Ps. Przydałaby mi się również kasa na te zakupy. Ktoś ma jakieś zbędne pieniądze, którymi mógłby się podzielić?

Zrobić na zamówienie kolekcję ulubionych książek oprawionych w skórę. To też wymaga pieniędzy. Moja biblioteczka ma być wyjątkowa. Zbieram tylko te tytuły, które coś dla mnie znaczą, do których wracam, które pozostawiły po sobie ślad w mojej pamięci. Na dzień dzisiejszy jest to około 350 książek. Marzy mi się oprawienie ich w skórę (może być ekologiczna, byle nie z zombich – za bardzo śmierdzi) i wytłoczenie liter, niekoniecznie złotych, z pewnością znajdzie się ładniejszy materiał.

Pojechać na Santorini. Tu się pokrywają marzenia moje i Gosiarelli, choć powody mamy zupełnie inne. Mnie urzekła wyspa. Zanim jeszcze stała się modna, a wszyscy jeździli na Kretę i inne Rodosy, ja chciałam pojechać na Santorini. Pomijając już, że Grecja, że ciepło, że historia, to ta architektura – przepiękna. Obawiam się, że apokalipsa zombii mogłaby zniszczyć tę cudowną zabudowę i zmienić wyspę w coś na kształt świata z filmu „2012”.

A z takich spraw bardziej prozaicznych: być szczęśliwą i nie musieć martwić się o pieniądze, nie muszę być mega bogata (choć nie ukrywajmy byłoby to pewnie całkiem przyjemne), ale żebym mogła zrealizować prawie każde marzenie bez gorączkowego poszukiwana kasy.

*grafiki pochodzą ze strony weheartit.com