Zelda. Wielka miłość F. Scotta Fitzgeralda

Prawie każdy słyszał o powieści „Wielki Gatsby” Francisa Scotta Fitzgeralda, zwłaszcza po ostatniej ekranizacji z Leonardo DiCaprio. Autor znany zwłaszcza społeczeństwom anglosaskim, klasyk literatury amerykańskiej żonaty był z niezwykłą kobietą Zeldą Fitzgerald. Biografka Nancy Milford stworzyła jej doskonały portret w książce „Zelda. Wielka miłość F. Scotta Fitzgeralda”.

Zeldę Sayre poznajemy od dnia jej narodzin jako żywą, pełną energii i szalonych pomysłów dziewczynę. Mimo, że ma kilkoro rodzeństwa, to właśnie ona jest najukochańszym dzieckiem matki, która pozwala jej właściwie na wszystko. Zelda nie jest pięknością z Południa, której stereotyp po niedawnej wojnie secesyjnej jest jeszcze silnie zakorzeniony w Alabamie, gdzie mieszka. Jej uroda jest niekonwencjonalna, a maniery nie mają nic wspólnego z dobrym wychowaniem, milczeniem i uległością. Ale Zelda ma coś więcej – ten błysk w oku, diabelskie ogniki, energię i odwagę, która przyciąga mężczyzn. Miała wielu wielbicieli, ale właściwie od początku liczył się tylko jeden Francis Scott Fitzgerald. Żołnierz, pisarz i w końcu mąż Zeldy. Autor „Wielkiego Gatsby’ego” i „Pięknych i przeklętych”, zwłaszcza ten ostatni tytuł idealnie pasuje do wizerunku tej pary. Szli przez życie z impetem, z łatwością pokonywali wszelkie przeszkody, nie przeszkadzał im brak pieniędzy, bo mimo, że potrafili bardzo szybko roztrwonić każdą kwotę, to równie szybko potrafili ją zarobić. Podróżowali po Ameryce i Europie, młodzi, piękni i szaleni.

Nancy Milford bardzo pieczołowicie odtworzyła życie swojej bohaterki. Rzetelnie przedstawiła jej charakter, sposób postrzegania przez innych i opisała wszystkie jej przygody, bo myślę, że spokojnie można użyć tego słowa w odniesieniu do Zeldy. Dla niej życie było przygodą, wielką, niekończącą się przygodą. Poznajemy szczegóły jej rozstania z mężem, przyglądamy się jak schizofrenia powoli niszczy niezwykłą osobowość Zeldy, choć jednocześnie wydobywa na wierzch cechy, której zawsze musiały w niej tkwić. Właściwie możemy zobaczyć dwie Zeldy, tę młodą, piękną, szaloną, będącą natchnieniem dla Scotta Fiztgeralda, który w swoich książkach czerpał nie tylko z osobowości żony, ale również cytował fragmenty jej listów, wkładając ich treść w usta swoich bohaterek, jak choćby Daisy Buchanan w „Wielkim Gatsby’m”. Druga Zelda, to marzycielka, niespełniona pisarka, dopiero w 1934 roku wydała autobiograficzną powieść „Zarezerwuj mi walca”, literacka podpora męża, matka, kochająca córkę na swój własny sposób i niezwykłe kobieta. Określana jako pierwszy podlotek Ameryki, przez długi czas prowadziła życie, jakiego wielu jej zazdrościło. Jednak za fasadą szczęścia i kłótni kryły się małe i wielkie tragedie, a największa z nich zakończyła życie Zeldy. Sądzę, że Zelda była zadowolona ze sposobu w jaki zmarła, niezwykłe życie jakie prowadziła, zasługiwało na odpowiedni finał.

„Zelda. Wielka miłość F. Scotta Fitzgeralda”  to doskonale napisana, wciągające lektura, pełna faktów, fragmentów listów, opowieści przyjaciół. Książkę czyta się nie jak biografię, ale niezwykłą powieść o latach dwudziestych, o ludziach tej epoki, a przede wszystkim o kobiecie, która stawiła czoła konwenansom i żyła tak jak chciała. Polecam Wam tę niezwykłą historię, którą niewielu zna, a którą z pewnością warto poznać.

Autor: Nancy Milford
Tytuł oryginalny: „Zelda”
Tłumaczenie: Zofia Zinserling
Projekt okładki: Anna Pol
wydanie pierwsze w tej edycji, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2013.