Jezioro krwi i łez – James Thompson

Rok później Vaara mieszka w Helsinkach, gdzie przeprowadził się na życzenie swojej pięknej amerykańskiej żony.Kate czuje się tu jak u siebie, lecz dla Vaary z tym miastem wiążą się same złe wspomnienia. A praca na „cmentarnej szychcie” – nocnej zmianie w wydziale zabójstw – pogłębia stres.

Dlaczego właśnie Vaara ma przeprowadzić śledztwo w sprawie Arvida Lahtinena – dziewięćdziesięcioletniego bohatera narodowego oskarżonego o zbrodnie wojenne? Rząd domaga się potwierdzenia jego niewinności, aby ocalić wizerunek Finlandii jako kraju, który odegrał heroiczną rolę podczas wojny. Ale dla Vaary dowody są jednoznaczne… Czy to przypadek, że właśnie teraz dostaje drugie dochodzenie? Rosyjski biznesmen jest podejrzany o zabójstwo swojej młodej niewiernej żony. I jak się okazuje – nietykalny…

Każdy krok Vaary prowadzi w ślepą uliczkę. Każdy ruch może oznaczać koniec jego policyjnej kariery. Dwie pozornie różne sprawy łączą się zaskakująco, przeszłość i teraźniejszość zderzają się ze sobą, a on sam jest o wiele bardziej osobiście zaangażowany w oba śledztwa, niż mógłby przypuszczać. Zanim doprowadzi je do końca, Finlandia będzie musiała spojrzeć w twarz swojej historii, a inspektor Vaara – upiorom swojej przeszłości. W ostatnim kręgu własnego piekła, nie palącym ogniem, lecz paraliżującym lodowatym chłodem…*

Nota wydawnicza wyczerpująco przedstawia fabułę książki, więc nie będę się na niej skupiać. Napiszę za to o zaletach i wadach Jeziora krwi i łez Jamesa Thompsona. Świetni bohaterowie.  Każdą nową postać poznajemy powoli przez całą książkę. Nie ma tu nadmiaru szczegółów i przydługich opisów. Bohaterowie są dobrze skonstruowani, różnorodni zarówno pod względem charakterów jak i zachowań, doświadczenia. Autor porusza trudne tematy, takie jak alkoholizm, aborcja. Fabuła jest przemyślana i dobrze poprowadzona. Śledztwo, a właściwie dwa toczą się równolegle, żaden wątek nie jest zaniedbany.

Co odróżnia nową powieść Thompsona od większości znanych nam kryminałów?  Napisana jest trochę w stylu serialu Columbo. Od początku właściwie wiadomo kto zabił, nie jest to powiedziane wprost, ale czytelnik zdaje sobie sprawę, z tego kto jest mordercą. Trzeba to teraz tylko udowodnić, co nie będzie łatwe. Poza tym na końcu wychodzi jeszcze jedna tajemnica, której się wprawdzie spodziewałam, ale nie byłam pewna. Zastanawiałam się, czy autor zdecydował się na taki krok. Cel powieści jest więc nietypowy. Zasadniczo nie szukamy mordercy, tylko sposobu, żeby udowodnić winę tej konkretnej osoby. Gra psychologiczna, którą zabójca prowadzi z inspektorem Vaarą jest ciekawie poprowadzona i spójna z wszystkimi wątkami pobocznymi, bo każdy ma jakieś mniejsze lub większe znaczenie.

Co mnie denerwowało. Błędy! Ilość literówek przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Książka ma 350 stron. Zaczęłam zaznaczać błędy od strony 197 i naliczyłam ich osiem. A podejrzewam, że mnóstwo innych przegapiłam, bo nie czytałam książki ze słownikiem pod ręką. Poza tym przez pierwsze dwieście stron też trochę tych błędów było, ale zaznaczyłam tylko jeden, bo mnie zadziwił. Mianowicie trafiłam na takie piękne zdanie: Najbardziej mnie wkurza, że miasto ma pieniądze na podgrzewane chodniki, żeby turystowi nie zbierał się śnieg na butach, ale brakuje mu na ochronę obywateli**. Nawet komputer podkreśla mi na czerwono słowo turystowi, więc ja się pytam gdzie jest korekta?! Musiałam przeczytać dwa razy to zdanie, bo nie wierzyłam. Jakby ktoś miał ochotę sprawdzić to TUTAJ jest link do Słownika Języka Polskiego. Poprawna odpowiedź to turystom ewentualnie turyście, jeśli chodziło o liczbę pojedynczą. I to mi zepsuło połowę przyjemności czytania. Co przewróciłam stronę to jakiś błąd.

Pomijając błędy, książka jest dobra, aczkolwiek nie tak dobra jak pierwsza. Anioły śniegu rozgrywały się w specyficznej scenerii, można było poczuć klimat kaamos i Finlandii. Natomiast akcja Jeziora krwi i łez toczy się w Helsinkach. I co z tego, że opisywane są pobyty w saunie, ogromne opady śniegu, trudności w poruszaniu się po ulicach, fińska kultura picia, skoro stolica jest prawie taka jak każda inna. Równie dobrze Vaara mógłby prowadzić śledztwo w Sztokholmie lub Oslo. Brakowało mi tej specyficznej atmosfery panującej w północnej Finlandii, ona nadawało książkom Thompsona niepowtarzalnego charakteru. 
Polecam tym, którym podobała się pierwsza część cyklu. Druga jest napisana w nieco innym stylu, ale nie powinniście czuć się zawiedzeni.
*nota wydawcy

**James Thompson, Jezioro krwi i łez, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2012, s.135.