Śniadanie mistrzów, czyli żegnaj czarny poniedziałku

Co można napisać o książce, która jest światowym klasykiem i o której powiedziano i napisano i już chyba wszystko? Nie wiem, ale spróbuję. Śniadanie mistrzów, czyli żegnaj czarny poniedziałku Kurta Vonneguta Jr. to pierwsze moje spotkanie z twórczością tego autora. Spotkanie bardzo udane.

Jest to historia dwóch mężczyzn, których przeznaczeniem jest spotkać się ze sobą, co będzie miało ogromny wpływ, zwłaszcza na jednego z nich. Kilgore Trout jest pisarzem, autorem czterdziestu jeden powieści i sześćdziesięciu trzech opowiadań z gatunku science fiction. Nikt jednak nie słyszał o nim, ponieważ jego powieści były wykorzystywane jedynie jako wypełniacze książek z obrazkami pornograficznymi. 
Drugim bohaterem jest Dwayne Hoover, bogaty przedsiębiorca, największy pracodawca w Midland City. Jego życie nie jest jednak idealne. Żona Dwayne’a popełniła samobójstwo, a jego pies nie ma ogona, nie może okazywać przyjaźni wobec innych psów, więc cały czas musi się  z nimi gryźć.

Taki krótki wstęp musi Wam wystarczyć, bo i tak wydaje mi się, że zdradziłam zbyt wiele. Śniadanie mistrzów to genialna powieść. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie, mimo całej swojej dziwności, którą ciężko mi opisać słowami. Bohaterami książki są dwaj zupełnie różni mężczyźni, i to pod każdym względem. Osobowości, charakteru, historii życia. 
A jednak ich przeznaczeniem jest spotkać się. W powieści występuje także sam autor, ale jego rolę pozostawię w tajemnicy. Bardzo podobał mi się charakter książki, sposób jej napisania i przedstawienia rzeczy zwyczajnych i niezwyczajnych. Autor kreślił rysunki do wielu opisywanych przedmiotów i widoków, co jeszcze bardziej udziwniło książkę. Ale też nadało jej nietypowy charakter. I jeszcze jedna ważna rzecz, powieść jest przesycona erotyką. Zarówno w postaci pisanej jak i obrazkowej. Momentami odnosiłam wrażenie, że autor ma delikatnie mówiąc świra na punkcie niektórych części ciała. Ale to pozytywny świr. Gdyby nie elementy erotyczne, czy wręcz pornograficzne momentami, czegoś brakowałoby w opowieści Vonneguta. 
W sprawach technicznych autor spisał się na medal. Śniadanie mistrzów jest napisane sprawnie, szybko i lekko, mimo, że temat jest ciężki. I tu znowu nie mogę nic powiedzieć, żeby nie zdradzić za dużo. Powiem tylko, że książka porusza temat różnych dróg życiowych, ich splatania się, nieprzewidywalności życia, wpływu innych na nasze wybory. 
Bardzo dobrze mi się ją czytało. Rozdziały są krótkie, historia wciągająca, a autor stworzył taki misz-masz, że przewracając każdą kolejną kartkę, nie wiedziałam czego się spodziewać. Vonnegut mógł wysłać Trouta równie dobrze na Księżyc, jak i do Paryża. Albo nagle napisać, że miał rogi. Śniadanie mistrzów jest tak nieprzewidywalne, że aż trudno uwierzyć, że znalazł się ktoś, kto wymyślił taką książkę. I powtarzane przeze mnie w tej recenzji wielokrotnie słowo ‘dziwna’ doskonale oddaje charakter powieści. Autor był dziwny, książka jest dziwna, mimo upływu wielu lat od jej napisania. Skoro teraz zaskakuje, to wyobrażam sobie jak musiała szokować w 1973 roku.
Polecam. Śniadanie mistrzów to klasyka światowa i każdy powinien je przeczytać. A że napisana prostym i zrozumiałym językiem, nie męczy, nie nudzi, a wciąga i zachwyca. Ja w w tym zachwycie trwam nadal!