Pamiętnik księgarza

Wielu z nas moli książkowych marzy o wielkiej biblioteczce.  Pokój na wzór pomieszczeń w pałacach czy szlacheckich dworkach, wypełniony od podłogi  po sufit książkami, ustawionymi w pojedynczych rzędach. Najchętniej  w pięknych oprawach,  może jakaś niezwykła, nietypowa kolekcja, albo białe kruki. I oczywiście obowiązkowo drabinka do ściągania książek z najwyższych półek.  A jeszcze zapomniałabym, że te półki i drabinka to ciemne drewno, dębowe, solidne. Na jednej ścianie kominek, w którym płonie rozgrzewający ogień, obok stoi wygodny, głęboki fotel, może podnóżek, poduszka pod głowę i podręczny stolik.  Mnóstwo czytelników ma takie marzenie. Niektórzy częściowo je realizują. Tak jak bohater książki „Pamiętnik księgarza”, który z miłości do literatury kupił antykwariat, w którym było kilkadziesiąt tysięcy tytułów. Po kilku latach pracy postanowił spisać swoje spostrzeżenia. Wybrał formę pamiętnika, czy raczej dziennika, bo przez rok dzień po dniu zapisywał swoje spostrzeżenia, ale i zwyczajne, prozaiczne czynności, problemy z którymi się borykał, wszystkie radosne i smutne chwile, wielkie wydarzenia.

Shaun Bythell kupił podupadły antykwariat w małej szkockiej miejscowości Wigtown. Z miłości do książek postanowił na nich zarabiać. Jak się okazało niełatwy jest to interes, trzeba się nieźle natrudzić, a satysfakcja pojawia się rzadko.  W swoim pamiętniku bez ogródek opisuje dziwnych klientów, trudnych współpracowników (Nikki skradła moje serce), wycieczki po całym kraju w poszukiwaniu książkowych perełek do antykwariatu i małomiasteczkową codzienność.  Jest zabawnie, prawdziwie, nie ma cukierkowego opisywania jak to cudownie być właścicielem takiego przybytku, za to jest bolesna prawda walona prosto między oczy.  Życie antykwariusza wcale nie jest łatwe.  Klienci, którzy albo narzekają, że w prawdziwym antykwariacie powinna być książka, której szukają, albo tacy, którzy chcą sprzedać swój zbiór ‘prawdziwych perełek’, ‘pierwszych wydań’ i ‘rzadkich okazów’, po czym obrażają się, że ich kolekcja nie została odpowiednio doceniona finansowo.  Do tego ktoś te kartony książek musi nosić i kto ma to zrobić, jak nie antykwariusz.  Jeszcze trzeba zapanować nad personelem, który często ma własne wizje funkcjonowania antykwariatu i umieszczania książek na półkach zgodnie/niezgodnie z tematyką. No cóż nikt nie mówił, że własny biznes to prosta sprawa. „Pamiętnik księgarza” to bardzo sympatyczna książka, którą przyjemnie się czyta i z pewnością znajdzie wierne grono czytelników. Mnie się podobała, momentami zachwycała nawet, ale mimo to nie jest to pozycja, do której będę wracać. Jednak warto ją przeczytać, bo jest napisana w dobrym stylu, przyjemnym językiem, a cała historia bawi i uczy.

Okładka pochodzi ze strony Wydawnictwa Insignis