Ósmy cud świata – Magdalena Witkiewicz

PREMIERA: 13 WRZEŚNIA

Podróże sprzyjają odpowiedziom. Wyjechać – to najlepszy sposób, aby złapać dystans i spojrzeć z boku na własne problemy. Bo gdy popatrzymy na nasz kłopot z odległości setek, tysięcy kilometrów często okazuje się on malutką niedogodnością. I tak postanowiła zrobić Ania, bohaterka nowej powieści Magdaleny Witkiewicz „Ósmy cud świata”. Ania ma świetną pracę, jej kariera nabiera rozpędu z każdym dniem, zwiedziła pół świata – choć często zwiedzanie ograniczało się do lotniska, hotelu i ewentualnie kilku uliczek nocą. Jednak jej życie nie jest takie, jakiego by chciała. Kobieta marzy o dziecku. Chociaż marzy to chyba za dużo powiedziane, to marzenie kiełkuje, dojrzewa, aż w końcu staje się pragnieniem, które Ania chce spełnić. Życie płata dziewczynie figla, stawia jej na drodze różnych mężczyzn, ale żaden nie wydaje się być tym właściwym. Ania stawia wszystko na jedną kartę – jedzie na wycieczkę do Wietnamu. By spojrzeć z boku na swoje życie. A być może także po to, by coś w nim zmienić.

„Ósmy cud świata” to historia o czekaniu. Na właściwego partnera, właściwe miejsce, właściwy czas. Magda Witkiewicz pokazuje nam, że nie zawsze ten pierwszy wybór jest właściwy, że czasem warto poczekać na coś lepszego, że każdy człowiek ma wyznaczoną jakąś drogę życiową, ale nie znaczy to, że nie może jej zmienić. Nasze decyzje mają wpływ na nasze życie, to my nim kierujemy, to my zmieniamy obrany cel. Czasami warto jednak zrewidować wyznaczone cele, spojrzeć z boku na nasze plany i marzenia i pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa. Może z tego wyjść coś dobrego.

Magdalena Witkiewicz tym razem postanowiła zabrać czytelników w daleką podróż, do pięknego, egzotycznego Wietnamu, nad malowniczą zatokę Ha Long. Jak mówi – miejsce idealne na romans. I wiecie chyba rzeczywiście tak jest. Miejsce niezwykłe, zaczarowane, pełne legend i historii, aż się chce tam być, poczuć ten zapach, oddychać tym powietrzem, zobaczyć wioskę na wodzie. Autorka doświadczyła tego, a swoje wspomnienia przelała na papier i tak powstał „Ósmy cud świata”. Powieść magiczna i inspirująca. Zachęcająca do zmian. Do przewartościowania swojego życia, a przynajmniej do popatrzenia na nie z perspektywy odległego kraju. Pomyślenia co by było gdyby. Gdybyśmy podjęli inne decyzje, to jak wyglądałoby nasze życie. Może byłoby inne niż jest, ale czy na pewno szczęśliwsze? Witkiewicz nie zachęca czytelników, by żałowali czegokolwiek, wręcz przeciwnie przekonuje, że to ta podjęta niegdyś decyzja była tą właściwą.

„Ósmy cud świata” to swojego rodzaju podziękowanie autorki dla Wietnamu. Ma tam wierne czytelniczki, z pewnością kilkoro nowych przyjaciół i pewnie zostawiony kawałek duszy. Tak pięknie pisze o Wietnamie, opisując nie tylko jego zabytki i cuda, niezwykłości, zapachy, ale też przytaczając legendy – najbardziej podobała mi się ta o powstaniu komarów! Prawie polubiłam tych krwiopijców.

Jeśli zastanawialiście się nad lekturą „Ósmego cudu świata”, to przestańcie i koniecznie przeczytajcie. Cudowna historia o czekaniu, wychodzeniu z cienia, gubieniu drogi i powrotu na tę właściwą ścieżkę. Bo dróg do celu jest wiele, ale tylko jedna właściwa i to od nas zależy, którą wybierzemy.