I cóż, że o Szwecji

Każdy kraj jest inny. Życie w nim ma swoje zalety  i wady. A przede wszystkim o każdym kraju i każdym narodzie krążą stereotypy. Niektóre są prawdziwe, inne nie, zabawne, smutne, intrygujące. Przez przypadek trafiłam na książkę Natalii Kołaczek „I cóż, że o Szwecji”, w której autorka rozprawia się ze stereotypami dotyczącymi Szwedów. Ale nie obala wszystkich mitów, niektóre potwierdza, czy wręcz uwypukla te cechy narodowe, których obcokrajowcy nie dostrzegają.

Spostrzeżenia autorki nie były dla mnie specjalnym zaskoczeniem. Byłam w Szwecji, miałam okazję poznać Szwedów, rozmawiać z nimi, a także poczynić własne obserwacje. Nie przebywałam tam jednak na tyle długo, by zainteresować się polityką, i nie sądziłam, że mogą być, aż tak zakręceni na punkcie równouprawnienie i dyskryminacji. Co po raz kolejny potwierdza, że nie można przesadzać w żadną stronę – przykład szkoły, która zabroniła w grudniu dorocznej zabawy dla dzieci związanej z pieczeniem pierniczków świątecznych i przebieraniem się za pierniczki – chodziło o kolor pierniczków i związany z tym możliwy dyskomfort dla osób o ciemnym kolorze skóry. A to nie jedyna sytuacja tego typu, która została na tyle rozdmuchana, że dyskutowano o niej w całej Szwecji.

Bardzo podobał mi się gawędziarski styl, w jakim została napisana książka. Natalia Kołaczek ma dar opowiadania i doskonale to widać w każdym zdaniu, w każdej opowiedzianej historii. Doceniam, że przedstawiając dany problem sięgała do jego korzeni, nawet jeśli musiała cofnąć się o trzysta lat. Dzięki temu rzeczywiście można było lepiej zrozumieć np. podejście Szwedów do alkoholu. A raczej szwedzkiego rządu.

„I cóż, że o Szwecji” to niepozorna, lecz bardzo ciekawa pozycja, nie tylko dla osób interesujących się Szwecją, czy Skandynawią. „Dzieci z Bullerbyn” czytał każdy z nas, i każdy z nas miał jakieś wyobrażenie nt. Szwecji i Szwedów. Mniej lub bardziej realistyczne. Bo chociaż jesteśmy świadomi, że książka Astrid Lindgren ma swoje lata i wiele się zmieniło, to jednak wykreowany w niej obraz szwedzkiego społeczeństwa urzeka na tyle, że ciężko przestawić się na współczesność.  Natalia Kołaczek pokazuje nam właśnie tę współczesność, czasem bardzo przyziemną, czasem taką o jakiej marzymy i zazdrościmy trochę Szwedom. Życie w Szwecji, jak w każdym kraju ma swoje zalety i wady, ale jak mówi przysłowie ‘wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma’ i ‘u sąsiada trawa zawsze zieleńsza’.

„I cóż, że o Szwecji” bardzo mi się podobała, bo ma świetną treść, lekki styl, nie demonizuje, ani też nie wychwala szwedzkiego stylu życia, jest mądrą, wyważoną, a przy tym niezwykle zabawną książką, której lektura sprawia ogromną przyjemność i dostarcza doskonałej rozrywki. Warto po nią sięgnąć.