Magia sprzątania

Zauważyliście, że większość poradników dotyczących porządkowania, sprzątania czy minimalizmu zostały napisane przez osoby mieszkające na stałe lub tymczasowo w Japonii? Marie Kondo, Dominique Loreau, Karen Kingston, to tylko kilka przykładów. Czy to ze względu na niewielki metraż czy też charakter to właśnie Japończycy uchodzą za przykład tych, którzy mają czysty, uporządkowany dom.

Poniższy tekst będzie po części opinią na temat tak popularnej ostatnio książki Magia sprzątania, a po części moją polemiką z autorką Marie Kondo, ponieważ nie do końca zgadzam się z nią w kilku kwestiach, które przedstawiła w swojej książce. Ale o tym za chwilę.

Marie Kondo to specjalistka od porządkowania domów. Okazuje się, że nawet tak mocny pod względem charakteru naród jakim wydają się być Japończycy ma ogromny problem z utrzymaniem porządku w domu, z jednego prostego powodu. Są uzależnieni od kupowania. Stwierdzam to na podstawie Magii sprzątania, a naocznie być może kiedyś również mi się uda to zobaczyć. I właśnie to kupowanie powoduje, że japońskie mieszkania toną w przedmiotach.

Początkowo przeszłam nad Magią sprzątania obojętnie, umknęła mi gdzieś w zapowiedziach i dopiero na blogach zobaczyłam, że coś takiego jest na rynku. Co więcej, że książka ta powoduje ogólny szał. Później wpadł mi w ręce, a raczej w monitor artykuł, w którym opisany został fenomen Marie Kondo i metody KonMari. Było w nim wyszczególnionych kilka punktów, w tym ten wzbudzający największe oburzenie wśród blogerów książkowych:

Książki – jeśli którejś nie czytałeś, to znaczy, że jej nie potrzebujesz.   

No i się zaczęło. Mnie też trochę to oburzyło, choć domyślałam się o co może chodzić i po lekturze Magii sprzątania, okazuje się, że miałam rację.  Zdanie wyrwane z kontekstu i od razu cała afera. Kondo mówi, że jeśli masz na półce książki kupione jakiś czas temu, rok ,dwa, pięć lat temu i nadal są nieprzeczytane, a ty liczysz na to, że przeczytasz je kiedyś, to to kiedyś nigdy nie nastąpi, więc lepiej taką książkę oddać. I ja się z tym zgadzam. Zastanówcie się ile książek kupiliście pod wpływem chwili, bo promocja, bo tania książka, bo polecali na moim ulubionym blogu itp. i przez tych kilka lat nawet przez myśl wam nie przeszło, że może by ją wreszcie przeczytać. Spójrzmy prawdzie w oczy – zwyczajnie zapomnieliście, że macie ten tytuł na półce. Szczerze? Też bym powiedziała, że takiej książki należy się pozbyć. Jestem przykładem osoby, która tak zrobiła z kilkoma tytułami i nie żałuję, bo wiem, że bym ich nie przeczytała. (Obecnie mam 18 książek nie przeczytanych, z czego 11 to Philippa Gregory, ale te akurat wiem, że przeczytam, po prostu robię to w tempie 1-2 na rok).

Magia sprzątania to bardzo dobra pozycja traktująca o porządkowaniu domu. Nie o zwyczajnym sprzątaniu, nic w stylu Perfekcyjnej Pani Domu. Marie Kondo opisuje jak oczyścić swoje mieszkanie z przedmiotów, których nie kochamy. Jak sprawić abyśmy dobrze się czuli w naszym miejscu, aby nie przytłoczył nas bałagan. Wprawdzie nie zgadzam się z teorią, że należy sprzątać kategoriami, a nie lokalizacjami, bo sama jestem przykładem, że metoda lokalizacja się sprawdza, ale uważam, że to zależy od charakteru człowieka. I na jednych rzeczywiście działa kategoria, a na innych lokalizacji. Zresztą  w jednym z kolejnych rozdziałów autorka stwierdza, że kryteria sprzątania należy dopasować do siebie i tutaj ją w pełni popieram. U mnie sprawdziła się metoda Babauty czy Loreau, u innych może zadziałać metoda KonMari.  Bardziej natomiast niż punkt o pozbywaniu się nieprzeczytanych książek przeraził mnie ten fragment:

 „(…) Jako, że zdawałam sobie sprawę, że nie chciałam zatrzymać samej książki, a zapamiętać pewne fragmenty, postanowiłam zatrzymać to, co niezbędne, i wyrzucić resztę (…).” Tutaj KonMari opisuje jak postanowiła te fragmenty przepisać do zeszytu, ale było to zbyt żmudne zajęcie, potem chciała zrobić ksero ale też zbyt długo to trwało i w końcu „…wreszcie postanowiłam wyrwać  interesujące mnie strony z książki…”. I tu mi dech zaparło. Kilka stron wcześniej autorka deklaruje, że kocha książki, a potem pisze o wyrywaniu stron. Już pomijam to, że po takim zabiegu, książka nadaje się jedynie na makulaturę, bo w takim stanie nikt inny nie będzie mógł z niej skorzystać. Ale wyrywać kartki?!*

Poza tym nie mam potrzeby rozmawiania z przedmiotami i dziękowania im za to, że mi służyły, dziwnie bym się z tym czuła i na pewno nie pomogłoby mi to w sprzątaniu. Tak samo jak całkowita cisza. Mnie akurat motywuje muzyka i lubię jej słuchać niezależnie od tego czy sprzątam łazienkę raz w tygodniu, czy robię generalne porządki i wywalam rzeczy. Natomiast to co bardzo mi się podoba w metodzie KonMari to odwrócenie zasady i wybierania tego co chce się zatrzymać,  a nie tego co chcemy wyrzucić. Rzeczywiście jakoś przyjemniej odbywa się wtedy cały proces porządkowania.

Magia sprzątania to niewątpliwie doskonała pozycja zarówno dla osób, które dopiero chcą uporządkować swój dom, jak i takich jak ja, którzy dotarli już do pewnego etapu i niby wiedzą co dalej, ale jeszcze jakieś resztki oporu w nich tkwią. Uwierzcie mi proces porządkowania zaczęłam prawie dwa lata temu i ciągle znajduję coś do wyrzucenia. Jako stara wyjadaczka wszelkich poradników o sprzątaniu, porządkowaniu i minimalizmie mogę powiedzieć, że chociaż z wieloma tezami KonMari się nie zgadzam, to jednak z pewnością są one skuteczne w wielu przypadkach i przede wszystkim mogą pokazać początkującym sprzątającym kierunek w jakim należy iść. Co więcej książka napisana jest w tak przyjemnym, nie narzucającym niczego stylu, że aż chce się ją czytać. Autorka niczego nam nie każe. Po prostu opisuje swoje doświadczenia, te osobiste i te z pracy z klientami. Taki przyjazny język sprawia, że aż się chce posprzątać. Po raz kolejny dostałam motywacji, by dokonać przeglądu posiadanych rzeczy  i wynieść kolejny worek śmieci. Jeśli więc chcecie uporządkować swoje otoczenie sięgnijcie po Magię sprzątania, bo to naprawdę magiczna książka. A jeśli już jesteście w trakcie porządków, to również przeczytajcie tę pozycję, z pewnością znajdziecie w niej wiele rad, które wam się przydadzą. A dla moli książkowych Marie ma świetną radę jak dokonać selekcji posiadanych tytułów i moim zdaniem jest to bardzo dobry pomysł i skuteczny przede wszystkim. Ale o tym musicie przeczytać sami.

Ps. Marie Kondo ma tylko 30 książek. Wow. U mnie moje ukochane autorki, czyli Joanna Chmielewska i Agatha Christie, to łącznie 145 tytułów, a brakuje mi jeszcze 4 książek Agathy. Czyli szans na zejście do 30 pozycji nie mam. Jak będzie ich kiedyś, być może poniżej 200 to będzie niebywały sukces.

Ps2. Kilka dni temu Marie Kondo została uznana przez magazyn Time, za jedną z najbardziej wpływowych osób na świecie, w kategorii artyści.

*Marie Kondo, Magia sprzątania, Wydawnictwo Muza, s. 66.