Feng Shui. Jak pozbyć się bałaganu ze swojego życia Karen Kingston

Przekopując internety w poszukiwaniu odpowiedzi na palące mnie pytanie (o tym za chwilę) natrafiłam na książkę, której jeszcze nie znałam, mianowicie „Feng Shui. Jak pozbyć się bałaganu ze swojego życia” Karen Kingston. Zdziwiłam się, bo czytałam już chyba wszystko w tym temacie, ale potem dotarło do mnie, że to feng shui, a ta idea jakoś mnie nie przekonuje i pewnie dlatego nie trafiłam na ten tytuł wcześniej. Książeczka zgodnie z założeniami minimalizmu cieniutka, raptem 130 stron, więc czyta się ekspresowo. Ale ja nie o tym. Większość rozdziałów poświęcona jest feng shui, przepływowi energii i usuwaniu przedmiotów na drodze tejże energii itp., nie będę się tutaj wymądrzać, bo ani żaden ze mnie ekspert, ani pasjonatka tematu, toteż nie zgłębiałam tych fragmentów zbyt dokładnie, nie byłam zainteresowana. Owszem łączą się one z uporządkowaniem bałaganu w domu, ale moim zdaniem nie trzeba robić dokładnie wszystkiego co jest w książce napisane. Tym bardziej, że rozdziały poświęcone oczyszczaniu organizmu, czy też psychiki to raczej nie moja bajka.  Dlatego skupiłam się przede wszystkim na części pierwszej „Zrozumieć bałagan”  oraz fragmentach drugiej „Gdzie gromadzi się bałagan” i trzeciej „Porządkowanie”. Autorka, Karen Kingston pokazuje proste sposoby jak posprzątać poszczególne pokoju, miejsca w domu, kąciki, zawalone biurka, jak rozstać się z przedmiotami, do których wydaje nam się, że jesteśmy przywiązani.  Wszystko zgodnie z zasadami feng shui, ale akurat wcale nie trzeba tego feng shui wprowadzać, bo samo porządkowanie też zadziała oczyszczająco. Można tutaj znaleźć sporo naprawdę fajnych rad, pomysłów, ale przede wszystkim ogromną motywację. Bo to jest zasadnicze zadanie tej książki – ma być motywatorem, kopem, który sprawi, że od razu po lekturze weźmiecie się do pracy i posprzątacie swój dom, a może i całe swoje życie, bo część rozdziałów dotyczy także sfery naszej psychiki, związków, pracy.  Od tej strony jest to pozycja całkowicie godna polecenia.

Nie podobały mi się natomiast dwie rzeczy. Pierwsza to wtrącenia listów osób, które przeczytały wcześniejszą książkę Kingston „Feng shui. Jak tworzyć przyjazną przestrzeń wokół nas” i dzięki temu zmieniły swoje życie. Nie działają na mnie takie rzeczy. Dla mnie są to takie dodatki, które mają przekonać ludzi, że ktoś już to zrobił wcześniej i podziałało. Takie to dla mnie trochę hmm fałszywe. Druga sprawa to wyrzucanie pamiątek typu listy czy zdjęcia. Co do kartek urodzinowych czy świątecznych to jeszcze mogę się zgodzić, ale listy? A o zdjęciach już nie wspomnę. Dlaczego miałabym wyrzucać zdjęcia?  Zdjęcia to są wspomnienia – gdzieś tam było zdaje się napisane, że w ten sposób trzymamy się przeszłości, która nas trzyma, nie możemy się uwolnić i iść dalej, ale no niech mi ktoś wytłumaczy, bo  nie rozumiem, wyrzucać zdjęcia?

I na koniec pytanie, na które odpowiedzi szukałam u wujka gogle (i nie znalazłam) i trafiłam właśnie na wyżej opisana książkę. Mam trochę porcelanowych figurek, które zbierałam w dzieciństwie, część jest w znakomitym stanie, część posklejana, no ale są. Odłożyłam do pudełka te, z którymi mogę się rozstać i to nawet bez sentymentu, ale nie wiem co z nimi zrobić? Wyrzucić do śmieci? Jakoś głupio i bezsensownie. Sprzedać też nie, bo nikt tego nie kupi. I tak leży to pudło na strychu już od kilku miesięcy. A nie mam tych figurek ani gdzie trzymać, ani przede wszystkim nie mam czasu na ich odkurzanie. A jak wszyscy wiecie takie właśnie pierdółki i bibeloty są najlepszymi na świecie kurzołapkami. Macie jakieś pomysły?

                                                                              KONIEC