Możesz zmienić swoje życie, czyli Książeczka minimalisty

Po generalnych porządkach książkowych, pozbyciu się ogromnej (naprawdę, było ich setki) ilości tytułów, wyniesieniu wszelkiej maści bibelotów zbierających kurz (choć kilka zostało), przejrzeniu szafy i pozbyciu się dwóch worków ubrań wiele osób stwierdziło, że jestem minimalistką. Sama tak siebie określałam przez jakiś czas, jednak po lekturze „Książeczki minimalisty” Leo Babauty stwierdzam, że to określenie do mnie zdecydowanie nie pasuje. I teraz część z Was otwiera szeroko oczy i myśli ‘Ale jak to?’. Otóż wszyscy Ci, którzy sądzą, że minimalizm polega tylko na wyrzucaniu zbędnych rzeczy mylicie się. To co ja zrobiłam to zwykłe odgruzowanie przestrzeni życiowej. Nic poza tym. Minimalistką jestem, w tym sensie, że lubię prostotę. Widać to na blogu, który jest tak prosty jak się da, widać to w mojej szafie, torebce i na półkach z książkami, ale nie żyję w duchu minimalizmu, nie przekonuje mnie w pełni minimalistyczny styl życia i nie zamierzam tego zmieniać.


„Książeczka minimalisty” to pozycja licząca raptem niecałe sto stron – jak na minimalistę przystało. Autor, Leo Babauta w krótkich rozdziałach, w punktach przybliża czytelnikowi minimalistyczny styl życia, jaki sam prowadzi. Robi to w sposób nienarzucający, nie krytykujący innych, dzięki czemu nie czujemy się od razu postawieni pod ścianą, że my tacy nie jesteśmy. Lekko i przyjemnie prowadzi nas ścieżką opowieści o własnym prostym życiu i takim samym otoczeniu. Wskazuje drogę, która czeka każdego kto chce zmienić styl życia i zostać minimalistą (brzmi trochę jak sekta, prawda?), podsuwa pomysły, daje wskazówki, rady, ale na każdym kroku zaznacza, że wybór należy do nas. Bowiem nie każde podejście sprawdzi się w każdym przypadku, ponieważ wiele spraw jest uzależnionych nie tylko od nas, ale również od naszych bliskich, charakteru pracy i współpracowników, już o szefach nie wspominając.

Autorowi do pięt nie sięgam w byciu minimalistą. I co więcej wcale nie zamierzam mu dorównywać. Mnie wystarczy spokojne, nie przytłaczające otoczenie i w miarę przejrzysty pulpit laptopa. Babauta tymczasem przedstawia tak radykalne zmiany, które wprowadził w swoim życiu i takie, których nie wprowadził, ale są one jak najbardziej w duchu minimalizmu, że oczy mi wychodziły na wierzch w trakcie lektury. Najbardziej ekstremalne zmiany  (wg mnie) dotyczyły trzech kwestii jedzenia, podróży i komputera. Z tym komputerem to może przesadzam, może nie były one radykalne, ale trochę nietypowe, nie będę ich tutaj opisywać, przeczytajcie książkę. Natomiast co do jedzenia i podróży to było tak. Na wszelkie wyjazdy zabierać dwie sztuki bielizny i skarpetek i codziennie wieczorem je prać – wybaczcie, ale jak jadę na wakacje to nie po to, żeby prać. Chcę odpoczywać, leżeć na plaży, zwiedzać (a wtedy to już na pewno nie mam siły na pranie choćby skarpetek), a nie prać. Co do jedzenia najbardziej rozbawiło mnie, by kupować produkty, które mają proste opakowania, bez zbędnej ilości napisów, kolorów, reklam itd. Ja rozumiem argument autora, że najczęściej mniejsi producenci nie mają tyle pieniędzy co wielkie koncerny i mają prostsze, słabiej przyciągające oko opakowania produktów. Jednocześnie mniejsi producenci dostarczają na rynek towary lepsze jakościowo – ale to nie jest akurat zasadą, przynajmniej ja tak uważam. Naprawdę ten argument do mnie trafia, ale mam jedno zastrzeżenie. Kiedy coś kupuję to nie interesuje mnie opakowanie, ale skład produktu. Może być mega wypasiony kubek jogurtu, a w nim same zdrowe rzeczy i bardzo proste opakowanie, a w nim od groma różnych syfiastych substancji. I to mnie interesuje, a nie to czy to mały producent czy wielki koncern, czy to nasze, czy zagraniczne, chcę by miało jak najmniej chemii i mi smakowało.

„Książeczka minimalisty” to bardzo dobra pozycja dla osób, które dopiero planują zrobić porządki w swoim otoczeniu i swoim życiu. Krótko i zwięźle, jak na minimalistę przystało, autor opisuje najważniejsze kwestie, którymi należałoby się zająć i krok po kroku prowadzi nas ku uporządkowanej przestrzeni życiowej. Choć niektóre propozycje wydają się absurdalne lub bardzo radykalne, znajdziemy tutaj mnóstwo pomysłów, które nie wymagają wielkich wyrzeczeń, a pomogą nam nieco ogarnąć otoczenie. A jeśli się nam spodoba, to możemy wykonać kolejny krok ku minimalizmowi dotyczący komputera, posiłków, podróży, pracy, prawie każdej dziedziny życia. Wszystko zależy od nas samych i Leo Babauta podkreśla to na każdym kroku, to od nas zależy ile zmienimy w naszym życiu i jak daleko będą to posunięte zmiany. „Książeczka minimalisty” pomaga nam inaczej spojrzeć na to co widzimy dookoła siebie, w domu, w mieszkaniu, w biurze, a także w całym naszym życiu. W minimalizmie nie chodzi tylko o sprzątanie i wyrzucanie gratów, ale o prostsze życie, skupienie się na tym co dla nas naprawdę ważne. Ale tak jak autor uważam, że każdy powinien wypracować własne podejście do minimalistycznego życia, bo minimalistom zależy na byciu szczęśliwym, a ten stan można osiągnąć na różne sposoby. Przeczytajcie „Książeczkę minimalisty” i sami oceńcie, czy możecie którąś z rad autora wprowadzić w swoim życiu.