Nie byłam na TK w Krakowie i nie żałuję

Wszyscy piszą o Targach Książki w Krakowie, więc żeby tradycji stało się zadość to i ja napiszę. Piszę o nich co roku, więc dlaczego tym razem miałoby zabraknąć kilku słów na ten temat.

Właściwie to mogłoby tej relacji nie być, a to dlatego, że mnie na targach nie było. Teraz macie chwilę by się otrząsnąć po tej wiadomości i przestać zastanawiać  ‘skoro nie byłaś to o czym chcesz pisać?’ Już Wam mówię. Miałam być w piątek cały dzień i w sobotę tylko na spotkaniu blogerów (tym targowym, o potargowym napiszę w dalszej części tekstu), ale nie dotarłam. O tym, że nie pojawię się  w sobotę wiedziałam już jakieś dwa tygodnie temu i zdążyłam uprzedzić kilka osób, natomiast moja nieobecność piątkowa wyskoczyła nagle. I tym sposobem nie było mnie na Targach Książki w Krakowie w 2014 roku. I wiecie, właściwie to nawet nie żałuję. Wszyscy, z którymi rozmawiałam zgodnie stwierdzili, że mimo nowej hali EXPO, to było tak samo jak w poprzednim miejscu  – czyli gorąco i duszno mimo klimatyzacji (rzekomo EXPO ją posiada) i tłoczno, chociaż hala znacznie większa niż dotychczas. Spotkanie blogerów okazało się jednym wielkim niewypałem, więc cieszę się, że mając do wyboru obecność na tym targowym lub potargowym, wybrałam to drugie. Chociaż nie powiem, chętnie zobaczyłabym jak Gosiarella zdobywa scenę (choć znając życie jakbym tam była, to zaciągnęłaby mnie ze sobą, a głos to ja mam wyjątkowo nie przeznaczony co celów scenicznych). Poza tym nie planowałam żadnych spotkań z autorami, bo mi godzinowo i tak nie pasowało, a nie mogłam pozwolić sobie na spędzenie na targach całego dnia. Zakupów książkowych też nie planowałam, bo jeszcze się nie zdarzyło, żeby wydawnictwa miały jakieś rewelacyjne promocje targowe, więc wyszłam z założenia, że zakupy zrobię w moim ulubionym Bonito. 

skradzione Ann Rk

Za to byłam na spotkaniu potargowym organizowanym przez Kaś (przy moim wsparciu psychicznym i wymyśleniu knajpy, więc jak się komuś nie podobało miejsce, to możecie zwalać na mnie i tak się nie przejmę). I jak zwykle było genialnie. Zresztą nie, przepraszam, było lepiej. Z każdym rokiem jest coraz fajniej. Tym razem przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Pojawiło się chyba z 50 osób!!! Nie spodziewałyśmy się, że aż tyle przyjdzie, bo rok temu było coś koło 35, w tym roku zadeklarowało się 56, ale wiadomo, że nigdy nie przychodzą wszyscy, a tu taka niespodzianka. Naprawdę zrobiliście mega pozytywne wrażenie. Choć nie było mi dane poznać, już nie mówiąc o pogadaniu ze wszystkimi, to jestem zachwycona, że tylu blogerów było chętnych się spotkać i porozmawiać. Mnie udało się poznać Jarkę z Jarkowych Bazgrołów, Anię z Pisaninki, Anitę z Moja okładka, Anię z PROczyliZA (która jak się okazało mieszka niedaleko mnie), Natalię, Magdę, których nazw blogów już nie jestem w stanie wymienić i jeszcze mnóstwo innych osób, których już nawet z imion nie spamiętałam, za co przepraszam, ale sami wiecie, że się po prostu nie da. Świetnie mi się z Wami rozmawiało, nieco chaotycznie, ale tak jest jak się chce ze wszystkimi pogadać i generalnie nie ogarniam. Mam nadzieję, że za rok zobaczymy się ponownie i będziemy mogli porozmawiać dłużej. 


Porozmawiałam również z Martą Kisiel, autorką „Dożywocia”, zgodnie z obietnicą daną Oisajowi śpiewałam pochwalne Alleluja i dowiedziałam się co nieco o nowych, piszących się książkach.
Ponadto dziękuję Agacie z Bałaganu Kontrolowanego i Viv z Krakowskiego Czytania za nieustanne poprawianie humoru. Co ja bym bez was zrobiła?

A teraz, teraz muszę czekać kolejny rok na taki wielki spęd ulubionych twarzy, bo niektóre z nich jak Sardegna czy AnnRk dane mi jest widzieć tylko raz w roku.