Tak sobie myślę…

http://ksiegarnia-sublupa.pl/wp-content/uploads/2013/08/ksiazki1.jpg
 
Dzisiaj mam do was pytanie. Najpierw jednak wyjaśnię i musicie mi to wybaczyć, ale ja lubię mówić, skąd się to pytanie zrodziło. Mniej więcej od czerwca 2013 roku obserwuję, że coraz więcej osób, czytelników, blogerów, recenzentów co jakiś czas oddaje/sprzedaje część swoich książek . Sama pozbyłam się ogromnej ilości tytułów, do których uznałam, że nie wrócę i w związku z tym nie potrzebuję mieć ich na półce. 

Moja decyzja podyktowana była dwoma kwestiami – brakiem miejsca na półkach i co ważniejsze potrzebą uporządkowania przestrzeni wokół mnie. Nie lubię mieć rzeczy zbędnych w swoim otoczeniu, czegoś co leży i się kurzy, nie przynosząc żadnego pożytku. Dlatego też rozstałam się bez żalu z książkami, które mi się nie podobały, nie zrobiły na mnie wrażenia na tyle by do nich wrócić za jakiś czas.

Większość blogerów sprzedaje swoje zbiory z powodu braku miejsca na półkach. Jest to jednak zawsze jakaś część tych zbiorów, wycinek wybrany przez właściciela. Ja jestem natomiast ciekawa co musiałoby się stać, żebyście pozbyli się wszystkich książek jakie posiadacie. WSZYSTKICH! Ani jedna by wam nie została. I nie mówię tutaj o sytuacjach ekstremalnych typu problemy finansowe, o sytuacjach niezależnych od nas, które zmusiłyby nas do takiej decyzji.  Po prostu czy wyobrażacie sobie taką sytuację, że pewnego dnia stwierdzacie, że możecie żyć bez tych wszystkich książek na półkach, że przecież są biblioteki, ebooki, więc jak będziecie chcieli do jakiegoś tytułu wrócić to zawsze możecie go wypożyczyć. I tak po prostu bez żalu pozbywacie się wszystkich swoich książek, ulubionych tytułów, ukochanych autorów, oddajecie znajomym, bibliotekom, sprzedajecie i zostajecie bez ani jednej papierowej książki w domu. I jak przeraziłam już was? Bo samą siebie mi się udało. No to co, czekam na wasze komentarze!

ZAPRASZAM DO DYSKUSJI