W oparach absurdu, czyli Kraina wódki

Przeczytałam dziwną książkę. Wiem, nie powinnam być zaskoczona, bo większość noblistów w kategorii literatury pisze książki nieprzystające do tytułów, z którymi mamy na co dzień do czynienia, a jednak. Czytając powieść ubiegłorocznego laureata nagrody Nobla Mo Yana „Kraina wódki” miałam wrażenie, jakbym sama była lekko odurzona. Autor stworzył historię tak nierealną, nieoczywistą, nierzeczywistą, znajdującą się poza wszystkim co znamy i co nas otacza.

Ciężko powiedzieć o czym tak naprawdę „Kraina wódki” opowiada. Książka jest w formie wymiany listów pomiędzy autorem Mo Yan, czy też jego alter ego i młodym pisarzem, który przesyła autorowi swoje teksty, opowiadania, nowele.  Historie te jednak są tak nieprawdopodobne, że trudno zorientować się co jest lub może być prawdą, rzeczywistością, a co jest kompletnie nierealne. Przede wszystkim nie jest to książka dla osób wrażliwych. Pełno tutaj opisów o pieczeniu dzieci, kanibalizmie, mnóstwo seksu, przemocy, nie zabraknie potraw, od opisu których może się zrobić niedobrze.

Jestem świadoma tego, że Mo Yan celowo zastosował wszystkie te zabiegi, począwszy od formy literackiej, a skończywszy na opisach, które odrzucały mnie momentami od lektury. Z pewnością było to bardzo potrzebne i myślę, że udało się autorowi przedstawić w nieco pokrętny sposób, ale jednak choć część prawdy o Chinach, o życiu tam, wszystkich problemach i troskach mieszkańców Państwa Środka. Mo Yan zbudował, stworzył własny świat, krainę gdzie nic nie jest takie jak powinno być, gdzie zaburzona jest wszelka norma, a granice w jakiejkolwiek kategorii właściwie nie istnieją. Cała historia opisanych bohaterów, bo jest ich tam co najmniej kilku, jest tak absurdalna, że czytelnik zaczyna się zastanawiać nad każdym przeczytanym zdaniem. Nie wie już czy autor sprowadza go na manowce, czy każe doszukiwać się drugiego dna, czy może wprost przekazuje mu prawdę, która często istnieje na granicy absurdu.  Wiele tutaj alegorii, metafor, odniesień, autor miesza gatunki, formy literackie, bawi się nimi. Niektóre jego pomysły są tak odjechane, że kręciłam głową z niedowierzaniem.

Czy polecam tę książkę? Nie da się jednoznacznie określić. Sama czytałam ją przez kilkanaście dni. Nie jest to ani łatwa literatura, ani prosta w odbiorze, ani też powiedzmy wprost nie dla każdego. „Kraina wódki” to powieść, którą należy czytać powoli, z rozmysłem, nie na siłę. Odkładałam ją kilka razy, by później do niej wrócić. Momentami męczyłam się jej lekturą, czasami wkurzałam, irytowałam, ale Mo Yan zbudował na tyle ciekawą historię, że mimowolnie powracałam do niej, by dowiedzieć się, sprawdzić co będzie dalej, czym mnie jeszcze zaskoczy, czy w ogóle uda mu się mnie jeszcze bardziej zaskoczyć, zniesmaczyć, zaciekawić lub odrzucić. „Kraina wódki” to książka dla osób lubiących niebanalność, mających poczucie humoru, ciekawych świata, chcących odkrywać nowe rewiry naszego globu, ale i literatury, zabawy konwencją, formą, wkraczających na nieznane tereny.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem W.A.B.