Madlen, ach Madlen…

Nadszedł TEN dzień! Co poniektóre osoby powinny zacząć się bać. Dzisiaj będzie nietypowo, zaraz zobaczycie dlaczego.

Faza I: „Uroczysko”
Zaczęło się niewinnie. Przysiadłam w sobotę na pięć minut, z myślą przeczytam kilka stron. I tak nagle się okazało, że minęły trzy godziny, a książka się skończyła. W międzyczasie dostałam kilka razy ataków śmiechu, a mąż zaczął na mnie dziwnie popatrywać.

Porzucona przez męża Maja, mama piętnastoletniej Marysi, właścicielka dwóch psów i kota, myśli, że limit przypisanych jej nieszczęść został już wyczerpany. Wkrótce przekonuje się, że to zaledwie początek. Nieszczęścia, jak to mają w zwyczaju, chodzą nie tylko parami, ale wręcz stadami. Paradoksalnie jednak to co złe prowadzi do zmian na lepsze. I tak Majka – pomimo zmagań z samotnym rodzicielstwem i mężem, który niczego nie ułatwia – znajduje w sobie siłę, o której istnieniu wcześniej nie miała pojęcia. Pobyt w Sudetach, w domku należącym kiedyś do jej ciotki, daje początek zmianom, które odmienią egzystencję całej jej rodziny. A wszystko to w malowniczej scenerii gór i lasów, przesycone ciepłem nowych i starych przyjaźni oraz okraszone humorem, którego nigdy nie powinno zabraknąć ani w książce, ani w życiu*.

Urzekła mnie Majka, Marysia i cała ta menażeria charakterów, jakie skupiły się w Malowniczem. Osobliwości i osobowości na każdym metrze kwadratowym. Majka i Jagoda normalne to na pewno nie są i całe szczęście, bo inaczej nie wytrzymałyby tego wszystkiego, co autorka im zgotowała. Malownicze – cudne miasteczko, w jakim wielu z nas żyje, choć nie zdaje sobie z tego sprawy. Ciche, spokojne, ciepłe, a jednak pełne energii, pomysłów i radości. Kasandra też na medal!

Faza II: „Sezon na cuda”
Nauczona doświadczeniem z soboty, zarezerwowałam sobie więcej czasu, ale jak tylko zaczęłam czytać, zaraz ktoś mi zaczął przeszkadzać, a takich ktosiów było wielu. W efekcie książka zajęła mi cały dzień, ale wieczorem nie zgasiłam światła, dopóki nie przeczytałam ostatniego słowa. Zwijanie się ze śmiechu sprawiło, że mąż zaczął podejrzewać, że ożenił się z wariatką (w pozytywnym sensie oczywiście).

Maja zadomowiła się na dobre w Malowniczym – urokliwym miasteczku w Sudetach, gdzie uciekła z hałaśliwego miasta od przeszłości i byłego męża. Prowadzi pensjonat i żyje niespiesznym rytmem miejscowości, którą ponoć pod swoje skrzydła wziął jeden z aniołów.
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Maja postanawia zaprosić na Wigilię wszystkich mieszkańców. Jednak spełnienie oczekiwań gości wcale nie będzie proste!
W jednej chwili na Maję spadną problemy uczuciowe sąsiadów i przyjaciół. W dodatku jej córka zacznie zachowywać się dziwnie, a na horyzoncie pojawi się atrakcyjny mężczyzna. Kiedy jeszcze do drzwi pensjonatu zapuka nieznośna Paulina, która postanawia poszukać sobie w okolicy faceta, świat Mai stanie na głowie…*


To tak w świątecznym klimacie, ale jakby w Malowniczem nic się nie działo, to co by to były za święta. Boże Narodzenie za pasem, śniegu nie ma, gości w Uroczysko też nie widać, a na dodatek trzecia B jak zwykle wywinęła Majce numer swoim nietypowym podejściem do typowych zadań. Szopka dosłownie i w przenośni. Cudowna Leontyna i Waleria, świąteczne cuda w postaci śniegu i dobrych uczynków. Nowi bohaterowie i bohaterki, opowieść o tym, że pozory mylą i nawet z beznadziejnej sytuacji zawsze jest wyjście. No i oczywiście wigilia urządzana przez Majkę rozrośnie się do rozmiarów przekraczających standardowe gabaryty pensjonatu. Jednym słowem Gwiazdka na medal!

Faza III: „Okno z widokiem”
I znowu zarezerwowane kilka godzin, znowu pełno wrednych osób niepozwalających spokojnie się chichrać nad perypetiami bohaterów, ale przynajmniej mąż osiągnął pewność, że ożenił się z wariatką:)

Grupa studentów archeologii dokonuje wstrząsającego odkrycia, a policjanci choć nieco niekonwencjonalni wykonują swoja pracę z dużym zaangażowaniem i dobrymi wynikami. To również opowieść o ciepłej i pełnej miłości relacji pomiędzy wnuczką i babcią, o małomiasteczkowej społeczności i proboszczu, który jest nadzwyczaj otwarty na problemy wszystkich swoich duchowych podopiecznych. Wszystko to tworzy niepowtarzaną atmosferę i prowadzi do zaskakującego finału, w którym czynny udział poza główną bohaterką biorą mieszkańcy Malowniczego i przyjezdni między innymi sędziwy profesor, jego żona, historyk amator, studenci archeologii, pewien przystojny strażnik miejski, przyszywany dziadek Róży, proboszcz i wielu, wielu innych. Książka poza ciekawą akcją nie pozbawiona jest humoru, który jak już się przekonali czytelnicy poprzednich powieści jest nieodłączną częścią twórczości autorki.*


Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle! O tak diabeł to sprytna bestia, ale i święty Antoni nie wypadł krowie spod ogona. Chociaż może nie wypada tak mówić o świętym? W każdym razie Róża ma chody u nich obu i dlatego nic jej nie jest straszne. Nawet taki Walczak co chce zburzyć kapliczkę na rozstajnych drogach i postawić tam magazyny. Konszachty z diabłem ma również babcia Matylda, która zawsze robi to co chce i dobrze na tym wychodzi. Nie mogę nie wspomnieć o studentach, ale dlaczego, to już musicie przeczytać i sami się dowiedzieć, co przyszłość narodu potrafi zmalować w Malowniczem. Policjanci rodem z dowcipu, typowy starszy profesor, któremu żona nie daje żyć i mamusia, która też nie daje żyć.  A w tle Majka i jej Uroczysko. I kolejni mieszkańcy Malowniczego.

Faza IV: „Wino z Malwiną”
Przeszłam przez tę fazę jeszcze w lipcu – RECENZJA TUTAJ

Na koniec powiem JA CHCĘ JESZCZE! Tak więc Madlen, proszę Cię, nie szargaj mi zdrowia i nerwów, zostaw te wszystkie przepisy kulinarne i kończ nową książkę!
*noty wydawców