Hotel Transylvania – Chelsea Quinn Yarbro

Kilka lat temu usłyszałam o Chelsea Quinn Yarbro i jej książce „Hotel Transylvania”. Podobno o wampirach, nowa Anne Rice i w ogóle same zachwyty. Wpisałam książkę na listę „do zdobycia” i tak zostało. Minęło kilka lat, powieść zdążyła znaleźć się już daleko poza pierwszą dziesiątką tego co chcę przeczytać, i nagle została mi ona przypomniana. Przygotowując zapowiedzi książkowe na czerwiec, zobaczyłam, że ukaże się piąta już z kolei powieść o hrabim Saint-Germain i postanowiłam poszukać pozycji o jego wcześniejszych przygodach. Tak przypomniałam sobie o „Hotelu Transylvania”. Teraz żałuję, że tak późno.

Mimo, że autorka dosyć znana to jednak seria o Saint-Germain nie jest tak popularna jak „Pamiętniki wampirów” L.J. Smith czy cykl „Dom Nocy” P.C. i Kristin Cast. Na fali popularności coraz to kolejnych książek i sag o wampirach (a także aniołach, duchach i innych nadprzyrodzonych stworzeniach) czytelnicy zapomnieli o tak tradycyjnym podejściu do tematu jakie prezentowała Anne Rice. Mówi się, że Chelsea Quinn Yarbro jest nową Anne Rice i zgadzam się z tą opinią, ale tylko połowicznie. I już wyjaśniam dlaczego?
Obie autorki osadzają akcję swoich powieści w odległych czasach. Swoimi bohaterami czynią wampiry (głównie mężczyzn), które żyją w XVIII – XIX wieku lub jeszcze wcześniej. Są to mężczyźni dobrze urodzeni, arystokraci, obracający się w najlepszych kręgach towarzyskich. Jednak zasadnicza różnica w twórczości obu autorek jest następująca, mianowicie Rice opisuje życie wampirów takim, jakim sobie je wyobraża większość ludzi, jak kształtuje je współczesna kultura. W jej powieściach jest dużo picia krwi, dużo wina, przyjęć, pięknych kobiet i orgii. Yarbro natomiast w „Hotelu Transylvania” przedstawia jednego wampira, a nie całą społeczność, co więcej wampir ten różni się tak bardzo od tradycyjnego wizerunku.
Hrabia Saint – Germain, bohater cyklu powieści Yarbro, jest dżentelmenem z krwi i kości. Poznajemy go w pierwszym tomie pt. „Hotel Transylvania” jako człowieka bardzo bogatego, postrzeganego przez otoczenie jako tajemniczy, aczkolwiek nieszkodliwy cudzoziemiec.  Z czasem dowiadujemy się, że jest wampirem i pamięta czasy starożytności.  Nie wiemy ile ma lat (wygląda na około czterdzieści pięć), ale na pewno żył już w czasach Sokratesa, a nawet wcześniej zanim powstało państwo egipskie. Ponadto hrabia nigdy nie jada w towarzystwie, ale również nie pije wina, tak uwielbianego przez wampiry znane z innych powieści. Co więcej jest on nie tylko arystokratą, ale także przyjacielem największych koronowanych głów europejskich, które powierzają mu misje dyplomatyczne najwyższej wagi. Saint – Germain jest uczony i inteligentny, zna wiele języków, jest erudytą, ale także znakomitym alchemikiem i wynalazcą. 
W powieści „Hotel Transylvania” hrabia Saint – Germain walczy z kręgiem wyznawców szatana. Jest rok 1743 i do Paryża przyjeżdża młoda arystokratka Madaleine. Wkracza w towarzystwo i dzięki swojej ciotce, szanowanej hrabinie, poznaje Saint – Germain’a. Uczucia, które wybuchają między nimi trudno określić. Od przyjaźni do miłości i z powrotem. Hrabia będzie starał się ochronić Madaleine, którą Krąg wziął sobie na cel i chce wykorzystać ją do swoich obrzędów.
Co mi się podobało w powieści? Wszystko. Tradycyjne, a jednocześnie nietypowe podejście autorki do postaci bohatera. Nie znajdziemy tu przyjęć wampirzych suto zakrapianych winem i krwią. Nie znajdziemy wielu kobiet/ofiar hrabiego. Nawet słowo wampir zostało na ponad trzystu stronach użyte zaledwie kilka razy. Powieść utrzymana jest w stylu obyczajowo – historycznym. Czytając ją czułam się jakbym oglądała film kostiumowy. Saint Germain bardziej kojarzył mi się ze „Świętym”, bohaterem znanego serialu, który pojawiał, gdy trzeba było. Albo jakimś tajemniczym „Karmazynowym mścicielem”. W żadnym wypadku nie widziałam w nim wampira. Czasem tylko przypominały o tym jego zdolności, nagłe pojawianie się, brak odbicia w lustrze czy precyzyjne skoki z wysokości (hrabia nigdy się nie przewracał). 
Poza tym język i styl autorki. Powieść czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Opisana historia jest wciągająca, akcja wartka, nie ma zbyt wielu opisów (jedynie toalety dam), nie można się znudzić. Ja przeczytałam książkę w jedno popołudnie i kawałek wieczoru:) Nie mogłam się oderwać, a krótkie rozdziały powodowały, że po skończeniu jednego od razu zaczynałam następny, nawet kiedy obiecywałam sobie, że to już będzie ostatni.
Wady? Dla mnie nie było takowych. Dla wielbicieli wampirów, wadą może być brak wampiryczności hrabiego, typowych cech gatunku, charakterystyki stworzonej i rozpowszechnionej przez Brama Stokera i Anne Rice.
Polecam fanom XVIII-wiecznego Paryża, książek z zabarwieniem historycznym i nietypowym tłem obyczajowym. Wielbicielom powieści kostiumowych, dworskich intryg i tajnych zgromadzeń. A także miłośnikom wampirów, zwłaszcza jeśli chcą poznać innego niż dotychczas przedstawiciela gatunku. Jest to miła odmiana poczytać o wampirze innym niż bohaterowie „Zmierzchu” czy „Domu Nocy”.